wtorek, 18 marca 2014

1. Wszystko musi mieć jakiś początek

Kiedy tylko się obudziłam i spojrzałam na zegarek od razu wiedziałam, że to będzie jeden z moich najgorszych dni. Oczywiście byłam już spóźniona na zajęcia, ale może jak się pośpieszę to na jakieś jeszcze zdążę. W pośpiechu wyciągnęłam z szafy byle jakie ubrania i pobiegłam do łazienki. Kiedy już się uszykowałam, zabrałam kurtkę z torbą, i zeszłam na dół. Zjadłam szybkie śniadanie, i już miałam wychodzić kiedy przypomniałam sobie, że się nie uczesałam. Zaczęłam układać włosy przed małym lusterkiem stojącym w przedpokoju na komodzie.
-A ty nie powinnaś być na uczelni?- przestraszona szybko się odwróciłam i ujrzałam panią Marię- starszą kobietę u której wynajmuję pokój. Niestety przez przypadek zahaczyłam łokciem o lusterko, a te jak na złość spadło na podłogę i rozbiło się na kawałeczki. <no super> pomyślałam <to teraz czeka mnie siedem lat nieszczęścia?>
- Och. Przepraszam. Zaraz to posprzątam, a lusterko odkupię- już szłam w kierunku schowka na szczotki kiedy zatrzymała mnie pani Maria
-Nie przejmuj się tym i idź bo jesteś już strasznie spóźniona
-To do widzenia- pożegnałam się, i szybko wyszłam z domu. Na uczelnie miałam jakieś dwadzieścia pięć minut spacerkiem, a dzisiaj ten dystans pokonałam w niecałe osiemnaście. Niestety kiedy doszłam na miejsce w drzwiach przywitała mnie niemiła niespodzianka. Jaka jest Martyna wraz ze swoją świtą. Oczywiście mogłabym wejść drugim wejściem, ale szkoda mi na to czasu. Przeszłam więc obok nich, nie obyło się oczywiście od głupich komentarzy pod moim adresem, dowiedziałam się także kilka nowości o swojej osobie, na szczęście z biegiem czasu nauczyłam się ignorować takie gadanie, bo inaczej mogła by się polać krew.
Po zajęciach, które się przeciągnęły przez spóźnienie wykładowcy, nie zdążyłam na autobus którym zazwyczaj dojeżdżałam do redakcji, i jak na złość zapomniałam zabrać portfela, który teraz spokojnie leży sobie na szafce, a ja nie mogę skorzystać z jakże wygodnej usługi jaką jest przejazd taksówką. Także czeka mnie kolejny tego dnia spacer. Do redakcji dotarłam trochę spóźniona.
-Cześć- przywitałam się z sekretarką z którą zdążyłam się nawet zakolegować
-Cześć- odwzajemniła mój uśmiech- prezes cię wzywa- no i skończyły się uśmiechy
Powolnym krokiem ruszyłam w stronę znanego mi pomieszczenia. Szłam długim korytarzem, który wydawał mi się jeszcze dłuższy niż zwykle. Wiem, że to jest mój koniec. Szef wzywa do siebie pracowników tylko w dwóch sprawach, pierwszą jest awans. którego się nie spodziewam, bo niespecjalnie dogaduję się z tym człowiekiem, drugą zaś bardziej możliwą jest zwolnienie, czego bardzo bym nie chciała. biorąc głęboki wdech zapukałam w ciemne drewniane drzwi.
-Proszę- zawołał ktoś z środka, więc uchyliłam drzwi i zajrzałam do środka
-Dzień dobry. Wzywał mnie pan?- zapytałam się wchodząc do środka
-Tak. Witam moją ulubioną stażystkę- <a temu co naćpał się?> pomyślałam. Ta jego przesadna radość na mój widok mnie z lekka przeraża.- Usiądź proszę- wskazał czarny skórzany fotel stojący na przeciwko niego- a więc Agnieszko- zaczął poważnie- jesteś stażystką w naszej firmie od dłuższego czasu. Z tego co mówią chłopacy dobrze wykonujesz swoje  zadania i lubisz swoja pracę
-No tak- odpowiedziałam niepewnie
-A więc mam dla ciebie propozycję. Jeżeli się spiszesz to masz u mnie gwarantowaną posadę. Co ty na to?
-A co ma pan na myśli- przez moją głowę przelatywały same czarne scenariusze
-Ej nie patrz na mnie jak na jakiegoś zboczeńca- oburzył się- Wiesz, że nasza redakcja ma wystawić dwójkę komentatorów na mecze o puchar Hiszpanii- powiedział a mi ulżyło, jednak nie na długo- Początkowa koncepcja była taka, że pojedzie Grzesiek z Piotrem, ale Grzesiek, ma jakieś problemy zdrowotne. Więc pomyślałem, że ty się idealnie nadajesz na jego miejsce. Na twoją korzyść działa to, że znasz język- zamurowało mnie
-Ale...- zaczęłam lecz nie dał mi dokończyć
-Spokojnie pojedziesz na pierwszy mecz, jak ci się spodoba i będzie ci to dobrze szło to zostajesz, jak nie to wracasz. T co podejmujesz wyzwanie?- zapytał wyjmując jakieś teczki z szuflady
-No dobrze- zgodziłam się
-To trzymaj. Masz tu bilet i niektóre potrzebne informacje na temat klubów zawodników i takich tam, resztę wiadomości musisz zgromadzić sama. Dziś możesz już iść do domu i się spakować
-To kiedy jest ten wyjazd?
-twój samolot odlatuje jutro o 11. Piotr jest już na miejscu. Pokój w hotelu masz już zarezerwowany niestety nie w tym samym co on- mężczyzna już się rozkręcał, a ja go w ogóle nie słuchałam. Jutro lecę do Hiszpanii.
-Matko muszę iść na zakupy- palnęłam przerywając wypowiedź szefa, a ten się tylko zaśmiał
Tak i  dla tego masz już wolne. A i musisz być przygotowana by przeprowadzić przy okazji jakiś wywiad do gazety. Skoro już wszystko powiedziałem to możesz już iść na te zakupy. powodzenia.
-Dziękuję i do widzenia- pożegnałam się i szybko wyszłam z redakcji.
Do domu wróciłam dopiero o 20.30. Zakupy były udane kupiłam sobie dużo nowych rzeczy, między innymi kilka kolorowych koszulek jakieś spodnie i spodenki, bo o tej porze w Hiszpanii jest bardzo ciepło. Hiszpania... no nie wierzę jutro o tej porze ziści się moje marzenie, a jeszcze będę komentować mecze na samym Santiago Barnebeu jednej z najwspanialszych świątyń futbolu na świecie... chociaż nie jest to Camp Nou. To tam trenuje moja ukochana Barcelona. Jestem ostatnio tak zapracowana, że nawet nie miałam czasu by oglądać ich mecze. Szkoda.
Dobra koniec tych wywodów jutro trzeba wcześnie wstać. A jeszcze muszę się spakować. Jesty jak ja tego nie lubię układanie tych wszystkich ciuchów w kostkę, aby zmieściły się w walizce. NUDA. Niestety jak chcę się jechać to trzeba to zrobić. Po jakiejś półtora godzinie byłam już gotowa, zostawiłam tylko kosmetyki i ubrania potrzebne mi jutro.
Dopiero teraz przypomniało mi się, że nikogo nie poinformowałam o moim wyjeździe. Spojrzałam na zegarek godzina 22.45. Trudno chociaż spróbuję. Wybrałam numer mamy i czekała. Pierwszy sygnał nic, drugi nic, trzeci, nadal nic. Już chciałam zrezygnować gdy usłyszałam zaspany głos
-Co się stało?- zapytała zaniepokojona
-Nic. Tylko muszę ci coś powiedzieć
-Tak? A co?
-Jutro jadę do Hiszpanii
-Idź ty spać dziecko coś ci się przyśniło
-Nie. Na prawdę. Jadę tam by komentować mecze dla naszej stacji, i jak mi się poszczęści to dostanę stałą pracę- powiedziałam dumnie
-ooo...to gratuluję. Kiedy lecisz?
-Jutro o 11. Już nie mogę się doczekać
-Wiesz idź już spać, żebyś była wypoczęta. Powodzenia
-Dzięki, przyda się- powiedziałam się i się rozłączyłam
Wedle zaleceń mamy wzięłam szybki prysznic, o położyłam się spać, jednak z ekscytacji nie mogłam zasnąć. Udało mi się to dopiero koło 2 nad ranem...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz