-Dzień dobry- przywitałam paniom Marię która krzątała się jak zwykle po kuchni
-Dzień dobry- odpowiedziała z szerokim uśmiechem- Siadaj zaraz podam śniadanie
-Dziękuję
-A ty się gdzieś wybierasz?-zapytała wskazując na walizki stojące w wejściu
-Tak jadę służbowo do Hiszpanii. Jak mi dobrze pójdzie to to już będzie moja stała praca
-Och Hiszpania. Piękny kraj, słońce, morze, wspaniałe widoki i przystojni mężczyźni- zaśmiała się
-Jadę tam by pracować a nie flirtować z obcymi kolesiami- oburzyłam się z lekka
-Praca nie trwa 24 godziny na dobę, i w czasie wolnym można kogoś poznać, a obca osoba po jakimś czasie przestanie być obca- puściła mi oczko
Nie chciałam drążyć tego tematu. Po śniadaniu zamówiłam taksówkę która zawiozła mnie prosto na lotnisko. W poczekalni było sporo osób, bo okazało się, że jakiś samolot musiał awaryjnie lądować. Poczekałam jeszcze kilkanaście minut, aż usłyszałam ogłoszenie płynące z głośnika, że pasażerowie lotu do Madrytu są proszeni na pokład. Bagaż zdałam już wcześniej, więc teraz ruszyłam prosto na odprawę. Miałam miejsce przy oknie. <fajnie> pomyślałam. Po starcie postanowiłam przejrzeć zawartość teczek. Na początek wybrałam tę z herbem FC Barcelony. W środku była lista zawodników i opisy każdego z osobna. Zaczęłam się już zagłębiać w lekturze, gdy...
-Ooo interesujesz się Barceloną- dopiero teraz zauważyłam kto siedzi obok mnie.
-Tak,ale to - wskazałam na teczkę- to tak bardziej służbowo- uśmiechnęłam się co odwzajemniła
-Tak właściwie to Carlota jestem- przedstawiła się i podała mi rękę
-Agnieszka- odwzajemniłam gest brunetki
-To po co jedziesz do Madrytu?- zaciekawiła się
-Będę komentować mecze dla polskiej stacji telewizyjnej- wyjaśniłam, a ta zrobiła lekko zdziwioną minę- a jaki jest twój cel podróży?
-Wracam z wakacji i pomyślałam, że odwiedzę brata, który tam teraz przebywa. Komentujesz mecze. WOW. Musisz to naprawdę lubić. Ja gdyby nie mój brat który gra, to bym w ogóle tego nie oglądała, no ale czego się nie robi dla braciszka.- zaśmiała się
Reszta lotu minęła nam na miłej rozmowie. Nawet nie zwróciłam uwagi kiedy przerzuciłam się na Hiszpański. Niestety samolot wylądował i trzeba było się rozstać. Na szczęście wymieniłyśmy się numerami telefonów z obietnicą, że kiedy obie będziemy miały chwilę wolną to umówimy się na kawę.

Była piękna pogoda. Słoneczko przygrzewało. Chętnie bym się teraz pobawiła nad jakąś wodą, ale samej to nie zabawa, przecież nie muszę być sama, pomyślałam, możemy przecież z Carlotą zamiast na kawę przejść się na plażę. Zadzwonię do niej jak tylko będę miała czas i zaproponuje jej taką małą zamianę.

cień rozłożystego drzewa. Lecz i tym razem nie dane mi było spokojnie popracować, gdyż po chwili obok moich nóg pojawił się mały śliczny szczeniaczek.
-Cześć malutki zgubiłeś się?- wzięłam malucha na kolana głaszcząc po mięciutkim futerku.
Zastanawiałam się skąd w parku mógł wziąć się mały szczeniaczek, kiedy usłyszałam kłótnie dwóch mężczyzn.
-Zgubiłeś go. Co my mu teraz powiemy- lamentował jeden z nich
-Ja go zgubiłem przecież to ty chciałeś go zabrać na spacer.- skądś kojarzę te głosy- trzeba było go nie spuszczać ze smyczy.
-smyczy. kto normalny trzyma szczeniaka na smyczy?
-Pewnie ten który nie chce go zgubić
-Przepraszam - przeszkodziłam im by zapytać czy nie chodzi im o tego szczeniaka którego trzymałam.
-sorry dzisiaj autografów nie rozdajemy

-Cris maleńki. Myśleliśmy, że straciliśmy cię już na zawszę.- rozpaczał jeden z nich, a konkretniej przystojny brunet w którym rozpoznałam Fabregasa.
-Cesc opanuj się- upomniał towarzysza- przepraszam za kolegę oberwał dzisiaj piłką w głowę, bardzo mocno- podkreślił dwa ostatnie słowa, spoglądając na przyjaciela który z nadmierną czułością tulił szczeniaczka.- Jestem Gerard a ten to Cesc
-Miło mi Agnieszka- przedstawiłam się, a ci zrobili dziwne miny
-Ag...Age...ssha...ty to chyba nie tutejsza jesteś
-Aż tak to widać- zaśmiałam się
-No troszkę. To skąd jesteś?
-Zgadnij- puściłam brunetowi oczko
-Ej to zajmie mu wieczność- oburzył się wysoki blondyn- a my musimy już spadać
-to przedstawisz mi swoje propozycje podczas następnego spotkania- pocieszałam pomocnika, Dumy Katalonii
-A kiedy to będzie?- zaciekawił się
-Prędzej niż myślisz- odpowiedziałam, po czym pożegnałam się z nowymi kolegami. Przeszłam jeszcze kilka parkowych alejek po czym wróciłam do hotelowego pokoju
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz