środa, 28 maja 2014

10 Udało by mi się, gdyby nie te wścibskie dzieciaki.




Obudziły mnie rażące promienie słoneczne wpadające przez okno. Chwile zajęło mi przemyślenie gdzie jestem i jak się tu w ogóle dostałam. Po chwili znałam już odpowiedź na pierwsze pytanie. Otóż leżałam sobie spokojnie w łóżeczku w moim pokoju hotelowym, ale za żadne skarby nie przypominam sobie jak tu dotarłam., ostatnie co pamiętam to pocałunek z Neymarem i zdjęcie. O nie! Chcę umrzeć nie pokarzę się więcej na ulicy. Dobra może nie od razu umierać, ale trochę więcej snu by się przydało.  Tak to dobra myśl i pewnie podjęłabym jakieś dalsze kroki w tym kierunku, gdyby moja poduszka się nie unosiła, i nie mruczała. Zaraz mruczała? Przerażona szybko otworzyłam oczy i wyskoczyłam z łóżka. Po drugiej jego stronie właśnie budził się Neymar.
-Co ty tu robisz?!
-Spałem dopóki nie zaczęłaś się wiercić i wrzeszczeć- odparł lekko zachrypniętym głosem
-Ale dlaczego spałeś w moim łóżku?!
-Ciszej kobieto. Czy ciebie w ogóle głowa nie boli? – zakrył głowę poduszką kompletnie mnie ignorując
-Właściwie to boli- powiedziałam sama do siebie. W torebce poszukałam środki przeciwbólowe, zażyłam jeden popijając wodą stojącą koło łóżka. Właściwie to wczoraj jej tutaj nie było, ktoś musiał ją tutaj położyć w nocy, ale tym zajmę się trochę później. Kiedy już jako tako zaspokoiłam pragnienie, doskwierające mi po wczorajszej imprezie, rzuciłam trzymanymi przedmiotami w gościa śpiącego na moim łóżku.
-Ałł- od razu się obudził i zdjął poduszkę z twarzy- dzięki, ale następnym razem pamiętaj by zrobić to delikatniej
-Nie będzie następnego razu
-Jesteś tego pewna?- zapytał, poruszając śmiesznie brwiami, usiadłam obok niego na łóżku i wtedy do głowy przyszła mi głupia myśl
-Ej, ale my tej nocy, nic nie …ten… no… wiesz o co mi chodzi- powiedziałam a ten prawie zachłysnął się pitą wodą
-zważając na to, że ty jesteś ubrana, a mnie ktoś tylko pozbawił koszulki- spojrzał na mnie znacząco- to nie my nic ten no tego- znowu poruszał brwiami a mi ulżyło
-Nie patrz tak na mnie ja cię nie rozbierałam
-Taka jesteś pewna? Przed chwilą nawet nie wiedziałaś czy my coś ten tego- zaśmiał się z użytego wcześniej prze ze mnie określenia
-Och zamknij się, i lepiej nic nikomu nie mów- pogroziłam mu palcem, a ten się tylko zaśmiał już chciałam mu coś odpowiedzieć, ale przeszkodziło mi pukanie, a właściwie walenie do drzwi
-Inez! Inez!- usłyszałam wołanie Fabregasa
-Czego? – zawołałam nie ruszając się z łóżka
-Nie ma czasem u ciebie Neymara?- zapytał przez zamknięte drzwi Pique
-Nie. A co on miałby tu robić? – postanowiłam zgrywać głupka i nie rozgłaszać tego, że spędziłam z Neymarem noc w jednym łóżku, a ten tylko chichrał się pod poduszkom. Przynajmniej nie było go słychać.
-A to dziwne wczoraj jak was tu przyprowadziliśmy…
-Cicho- zagłuszył go Gerard, ale ja już zdążyłam usłyszeć wystarczająco, by wiedzieć kto jest odpowiedzialny za szok jakiego doznałam dzisiejszego poranku.
-Że co?! Ja was słucham?!- szybko znalazłam się przy drzwiach, otworzyłam je by ujrzeć jak dwójka piłkarzy szykuję się do ucieczki- O nie moi kochani- wciągnęłam ich do pokoju za koszulki- Teraz opowiecie mi wszystko ładnie, o co chodziło z tym pomysłem by umieścić nas razem w pokoju i kto to w ogóle wymyślił?
-Czemu się tak denerwujesz? Przecież nic się nie stało
-Ale mogło się stać
-Ale nie stało- upierał się przy swoim Pique
-Dobra to czyj to był pomysł?- zapytałam a wtedy Fabregas , pokazał palcem na Gerarda, a Gerard na Fabsa. No jak w przedszkolu. Zaczynam się zastanawiać czy ja opisuje życie podczas mistrzostw piłkarzy najlepszego klubu, czy dzień z życia przedszkolaka.
-Ej co ty na mnie pokazujesz?- oburzył się Geri, kiedy zorientował się co robi jego przyjaciel- przecież to ty gadałeś jak to oni ładnie  razem wyglądają, i jaką fajną parom mogli by być…
-Że co?!- obudził  się nareszcie napastnik i usiadł na łóżku
-O Neymar, wszędzie cię szukaliśmy- próbował zmienić temat Pique- kto by się spodziewał, że znajdziemy cię akurat tutaj
-Nie zmieniaj tematu, tylko gadaj jakie głupie pomysły chodzą wam po główkach
-Oj no bo to wszystko jego wina- poddał się Gerard i opowiedział nam wszystko jak to Fabs widział nas wczoraj całujących się i postanowił sobie doprowadzić nas przed ołtarz
-I udałoby mi się, gdyby nie te wścibskie dzieciaki- wyjechał z gadką ze ScoobyDoo
-Fabsiu nie ta bajka
-Oj no udało by mi się. Gdyby Pique nie wygadał planu. I wreszcie byłbym świadkiem na czyimś ślubie- posmutniał widać, że mu na tym bardzo zależało
-Fabsiu, obiecuje ci, że zostaniesz moim świadkiem na ślubie- zapewniłam przyjaciela- o ile mój przyszły  mąż się na to zgodzi- dodałam ciszej, wątpię bym takowego znalazła
-Jej!- zawołał zadowolony- zastanę świadkiem na ślubie Inez. Neymar się na pewno zgodzi-  z tak radosnymi okrzykami wybiegł z pokoju, nie dając mi wytłumaczyć, i wyprowadzić go z błędu
-A więc, przyszła, żono- podkreślił dwa ostatnie słowa- co teraz robimy?
-Nie nazywaj mnie tak i idź się przebierz do siebie, bo na śniadanie trzeba iść
-Dlaczego mam tak nie mówić? Przecież bierzemy ślub
-Moje niedoczekanie- skomentowałam tylko
-Kotku, ty mój kwiatuszku, perło moja najdroższa cóż mam uczynić byś za mnie wyszła-  wydurniał się
-Hmm naucz się mojego języka- pomyślałam, że śmiesznie by było posłuchać jak mówi po Polsku, ale to nie zmienia faktu, że nie będzie żadnego ślubu
-Już pędzę szukać korepetytora- ukłonił się i wybiegł na korytarz, bez koszulki, ale to drobiazg.
Kiedy wreszcie zostałam sama wzięłam prysznic, ubrałam się i zeszłam do hotelowej restauracji, gdzie czekała już większość. Dosiadłam się do chłopaków którzy się jakoś dziwnie uśmiechali
-Neymar do mnie- zawołał trener wchodząc do pomieszczenia. Wszyscy nagle spoważnieli, i oczekiwali tego co się stanie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz