Wreszcie nadszedł dzień pierwszego meczu, niestety wraz z
nim rozpoczynała się moja praca dla gazety jako „Towarzyszka drużyny „. Jeszcze
przed śniadaniem mam się spotkać z trenerem Titto Villanovą by ustalić co mi wolno
a co nie. Ubrałam się na luzie
, bo przecież to zwyczajny dzień co nie? Tak mogę to sobie wmawiać jak długo chcę, ale to i tak ie będzie zwyczajny dzień. To będzie dzień spędzony wraz z najlepszą drużyną plus jeden nadęty Brazylijczyk. Tak więc nad moim niby byle jakim strojem i delikatnym makijażem spędziłam trochę więcej czasu niż planowałam. Ostatnie metry korytarza musiałam przebiec by dotrzeć na omówioną godzinę spotkania.
Stanąwszy
pod drzwiami z numerem 145 starannie poprawiłam ubranie po czym delikatnie
zapukałam. Minęła zaledwie chwila nim drzwi się otworzyły i stanął w nich sam
Titto Villanova.
-Dzień
dobry- przywitałam się grzecznie
-Dzień
dobry. To ty jesteś tą dziewczyną zz Polski?- zapytała co potwierdziłam
kiwnięciem głowy- chodź na śniadanie chłopcy już tam pewnie siedzą, omówimy
wszystko po drodze i od razu ich poznasz.
Tak
więc droga do restauracji minęła mi na dwu-zdaniowej wypowiedzi trenera o
zakazach, i miłej rozmowie dotyczącej taktyki gry na najbliższy mecz, to znaczy
dzisiejszy.
Kiedy doszliśmy na miejsce cała drużyna siedziała
już przy stolikach jedząc śniadanie rozmawiając i śmiejąc się, jednak kiedy
tylko drzwi do pomieszczenia zamknęły się za nami rozmowy ucichły i wszyscy
spojrzeli w naszą stronę, przez co poczułam się trochę głupio.
-witam
panowie- zaczął trener to jednak nie odciągnęło ich spojrzeń od mojej osoby-
przedstawiam wam Panią Agnieszkę dziennikarkę
Polski która będzie nam towarzyszyć aż nie wygramy tegorocznych
mistrzostw- zaśmiał się
-A
jak trener to zrobił?- zapytał się ciekawy Fabregas
-Ale
co?
-No
wypowiedział Pan jej prawdziwe imię my nazywamy ja po prostu Inez
-To
wy już się znacie ?- zdziwił się mężczyzna
-To
nasza nowa przyjaciółka- wypiął się
dumnie Cesc
-Z
waszej trójki- wskazał na czteroosobowy stolik przy którym siedzieli Gerard,
Cesc i Neymar- to chyba Neymar jest najodpowiedzialniejszy więc to on
zaopiekuje się naszą panią dziennikarz
-Czy
trener chciał nas obrazić- oburzył się Pique
-Nie,
a najodpowiedzialniejszy nie oznacza odpowiedzialnego. Wszyscy na równi
jesteście dziecinni- dodał trochę ciszej- a teraz życzę smacznego i sam idę coś
zjeść bo szczerze mówiąc już trochę zgłodniałem.
-Tak
ja też już pójdę
-Usiądź
z nami! Usiądź z nami- zawołał dziecinnie Fabregas. Wykonałam jego prośbę tylko
po ty by nie krzyczał na całą salę. Zajęłam wolne miejsce obok Gerarda, na moje
nieszczęście, było ono naprzeciwko miejsca zajmowanego przez pana zadufanego.
Co dziwne nie rzucił on dzisiaj jeszcze żadnym kąśliwym tekstem. Siedział tylko
zamyślony zajadając się swoją kanapkom. Jak to się mówi : nie chwal dnia przed
zachodem słońca, tak i ja nie cieszyłam się jeszcze z tego powodu.
Posiłek
minął am o dziwo w ciszy, nawet rozgadany zawsze Fabregas się wreszcie zamknął.
Zapewne udzieliła mu się trema przed meczem. Rozejrzałam się po Sali wszyscy
spokojnie kończyli jeść lub popijali herbatkę. Nieliczni tylko tacy jam Messi i
Pinto rozmawiali po cichu na nieznane mi tematy.
Ta
cicha i spokojna atmosfera zakończyła się wraz z przyzwoleniem Titto na
odejście od stołu i pomysłem wyścigu pod tytułem kto pierwszy przy
basenie
którego pomysłodawcą był nie kto iny jak sam Fabregas, który dobiegł na
miejsce
jako pierwszy lecz nie zdołał się zatrzymać na śliskich kafelkach i
wylądował w
wodzie. Wszyscy zgromadzeni na brzegu pokładali się ze śmiechu, a on sam
wyglądał jakby miał się zaraz popłakać kiedy spojrzał na zegarek, który
zapewne
po kąpieli przestał działać.
-Co
się stało Fabsiu?- zapytał poważnie Leo a cała reszta starała się nie śmiać.
-Nie
chodzi- wskazał na nadgarstek na którym znajdował się nieszczęsny zegarek
-Może
zapomniał jak się to robi?- podsunął mu Argentyńczyk
-Tak
myślisz?- zamyślił się na chwilę nadal stojąc do pasa w wodzie- a jak ja mam mu
to przypomnieć?
-Może
spróbuj tak jak Neymar z Crisem kiedy był malutki
Fabregas
długo nie myślał tylko wybiegł z basenu i cały mokry podążył w nikomu nie
znanym kierunku. Przez następne pięć minut nikt się nie odezwał wszyscy
zastanawiali się na jaki wspaniały pomysł wpadła ^4^. W końcu piłkarz wrócił
ciągnąc za sobą zegarek uwiązany na jakimś sznurowadle. Teraz nikt już nie
wytrzymał i wszyscy wybuchnęli głośnym śmiechem.
-No
co? Obroża i smycz Crisa były za duże więc wyciągnąłem sobie sznurowadło z jakiś
tam papci- machnął ręką na znak, że to nie ważne.
-Poczekaj-
rozkazał mu Gerard- czy tymi jak ty to nazwałeś papciami nie były moje korki
przygotowane na dzisiejszy mecz?
-No
chyba były
-Oddaj
mi te sznurowadło
-Nie
mam mowy ono jest mi potrzebne by nauczyć mój zegarek chodzić
-Oddaj!
-Nie!
Z
takimi okrzykami zaczęli się gonić najpierw tylko wokół basenu, ale później już
po całym hotelu. Już widzę miny obsługi kiedy zobaczą uciekającego Fabregasa
ciągnącego za sobą zegarek a zanim krzyczącego i machającego ze złością rękami
Gerarda. Ta ten hotel może się reklamować od jutra jako zakład dla umysłowo
chorych
-Możemy
chwilę pogadać?- z zamyślenia wyrwał mnie głos pana wspaniałego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz