Dojechaliśmy
klubowym busem, pod hotel. Przez całą drogę panował istny Sajgon. Jedni
śpiewali, inni tańczyli, kolejni zaś robili sobie słitfocie z rąsi. Tylko eden
zachowywał się spokojnie, a dokładniej to był chyba smutny. Siedział sam ze
słuchawkami na uszach. Nie obchodziło go to co wyrabiali jego kumple. Zrobiło
mi się go żal, bo wiem że przyczyniłam się trochę do jego złego nastroju. On
chciał mnie przeprosić a ja zachowałam się jak…
no powiedzmy, że po prostu źle. Postanowiłam więc przyjąć jego
przeprosiny, w tym celu zmieniłam swoje miejsce i usiadłam obok niego. Jednak
ten siedział z zamkniętymi oczami i nawet nie zauważył mojego przemieszczenia.
-Ej..-
ocknął się dopiero kiedy zdjęłam mu słuchawki, jednak potem znowu się zawiesił
zobaczywszy kto siedzi obok.
-Hej-
przywitałam się uprzejmie- przyszłam ci tylko powiedzieć, że przyjmuję twoje
przeprosiny- oznajmiłam zakładając sobie jego słuchawki,, ale tak, że nadal go
słyszałam
-Kto
powiedział, że moje przeprosiny są nadal aktualne?- i tak rozpoczynała się
nasza standardowa rozmowa.
-Nie
zaczynaj- pogroziłam mu do żartów palcem
-Wiesz po
tym jak powiedziałaś, że sprzedasz prezent ode mnie- oburzył się jak
pięcioletnie dziecko.
-Oj no przecież
żartowałam. To będzie wspaniała pamiątka kiedy już wrócę do kraju
-No chyba,
że tak w takim razie przeprosiny są aktualne.
-To ja je
przyjmuję- powiedziałam a on się
uśmiechnął
Jeżeli kiedykolwiek myślałam, że uśmiech jakiego kol
wiek Andre jest wspaniały to ja nie wiem jak mam opisać uśmiech tego
Brazylijczyka. Jeszcze połączony z tymi brązowymi oczami… po prostu można się
było zakochać, nie żeby coś. Chociaż może… nie, nie ma o tym w ogóle mowy- skarciłam
się w myślach. A ten dalej się uśmiechał jak głupi do sera patrząc na mnie.
-Jesteśmy na
miejscu!- krzyknął z początku autobusu Tito
-To do
zobaczenia- oddałam mu jego sprzęt grający- a tak po za Tm fajna muzyka-
skomentowałam kilka utworów które zdążyłam przesłuchać, znalazły się tam między
innymi utwór MIchela Tello a zaraz po nim machin Gun Kelly z utworem „ Swing
Life Awey” moje ulubiona piosenka< no
nie powiem złapał u mnie piłkarzyk plusa>
Szłam już w
kierunku mojego pokoju kiedy zatrzymał mnie Pique
-Musisz się
pośpieszyć
-że co?- nie
zrozumiałam o co mu chodzi
-No masz
godzinę by przyszykować się na imprezę
-ale na jaką
imprezę? Ja się nigdzie nie wybieram. Idę spać
-No nie mów,
że nie idziesz z nami świętować zwycięstwa- nie odpowiedziałam tylko ruszyłam w
dalszą drogę, by jak najszybciej znaleźć się w łóżeczku- Ej chłopaki Inez nie
chce iść z nami na imprezę- usłyszałam jak za moimi plecami woła do reszty
-Co jest
wymię kasz?- nie wiem skąd nagle przede mną pojawił się Neymar, ze swoją jakże
denerwującą gadką. Myślałam, że się dogadaliśmy a on znów wkracza na wojenną
ścieżkę.
-Widzimy się
za godzinę w recepcji-odpowiedziałam Gerardowi- ja nigdy nie wymiękam- dodałam
tak żeby tylko on usłyszał. Nie dam mu tej satysfakcji i pójdę na tę imprezę.
Wreszcie
Dalimi spokój i mogłam dostać się do swojego pokoju, ale co mi po tym
kiedy nie
mogę się położyć do łóżeczka, tylko muszę się przygotować do jakiejś tam
imprezy. A jakbym tak zasnęła, może nikt by nie zauważył mojej
nieobecności.
Taa Aga na co ty liczysz, nawet Cesc nie jest tak zakręcony by nie
zauważyć
nieobecności jedynej dziewczyny z tego hotelu, tak tutaj nawet obsługa
jest płci męskiej. Chcąc czy nie chcąc zebrałam się do łazienki, by
wziąć prysznic.
Po piętnastu minutach stałam w samym ręczniku przed szafą zastanawiając
się w
co się ubrać. Ostatecznie postanowiłam się zbytnio nie stroić. Wybrałam czarne legginsy ze skórzanymi
wstawkami i złotymi łańcuszkami i zieloną luźną bokserkę. Całą moją kompozycje
dopełniały czarne buty na 10 centymetrowym korku, które miały mi pozwolić
chociaż przez chwilę poczuć się wyższą chociażby od biednego Xaviego, który
dzisiaj ze swoimi 168 centymetrami będzie musiał dzisiejszego wieczoru
spoglądać na mnie do góry. <Oj jaka ja niedobra> Włosy zostawiłam rozpuszczone,
nałożyłam jeszcze delikatny makijaż
dobrałam kilka dodatków i byłam już gotowa do wyjścia. Zabrałam jeszcze
torebkę i wyszłam z pokoju. Co mnie zdziwiło w recepcji był tylko Neymar.
-A gdzie
reszta? -zapytałam przecież było już 10
minut po umówionym czasie.
-Szykują
się, pewnie zaraz zejdą. Ładnie wyglądasz
-Dzięki on
także wyglądał ciekawie, ale mu przecież tego nie powiem. Ubrany był
w zwykły
czarny t-shert, który opinał jego wyrzeźbione mięśnie, miał jeszcze zwykłe
dżinsowe spodnie i białe najki. Na głowie miał jeszcze biały fullcap, który mu
zabrałam i założyłam sobie.
-ładnie mi
prawda?- przejrzałam się w lustrze i zrobiłam kilka głupich min, a on wyglądał
na zdziwionego moim zachowaniem.
-No co?
Chciałeś się kumplować to teraz cierp
-Jak chcesz
to mam jeszcze zegarek- wskazał na lewy nadgarstek gdzie znajdował się ów
przedmiot.
-Nie nie
mogę ci go zabrać. Jeszcze nie zdążysz wrócić do hotelu przed północą, i z
przystojnego piłkarza staniesz się biednym bezrobotnym- zaśmiałam się
Ty- wskazał
na mnie palcem- uważasz że ja- wskazał uw częściom ciała na siebie- jestem przystojny? –zbliżył się na
niebezpieczną odległość.
-Nie nie o
to mi chodziło- zaczęłam się tłumaczyć
-Właśnie o
to ci chodziło- pochylił się delikatnie ku mnie- uważasz że jestem przystojny-
szepnął mi na ucho delikatnie je muskając ustami
-Jesteśmy!-
zawołał Fabregas zbiegając ze schodów a za nim cała reszta ekipy, Neymar cofnął
się speszony -oł chyba w czymś przeszkodziliśmy.
-Idziemy,
czy będziemy tak stać w tym korytarzu całą noc- zdenerwowałam się
-Spokojnie
mała, złość urodzie szkodzi- uspokajał mnie Messi
-No nie
powiem kto tu jest teraz mały- odgryzłam się, pierwszy raz wypominam komuś
wzrost.
-Uuuu Leo,
ale ci dowaliła- śmiał się Sergio
-Wiesz to
nie ja muszę być od niej wyższy- wskazał dyskretnie na Neymara, ale ja i tak to
widziałam.
-Nie no ja z
wami nigdzie nie idę. Wracam do łóżka
-Dobra
przepraszamy, więcej nie będziemy, przyrzekam- deklarował Fabregas
Tak więc
wyszliśmy w końcu z hotelu i spacerem udaliśmy się do klubu znajdującego się
zaledwie kilka budynków dalej
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz